Piłkarze GKS Tychy ciągle balansują pomiędzy strefą spadkową a miejscem dającym utrzymanie. To martwi kibiców, ale Jan Żurek nie traci wiary w swój zespół i w utrzymanie. Trener GKS opowiada też o problemach zespołu, ocenia wychowanków i apeluje do kibiców.

GKS Tychy w rundzie wiosennej zdobył tylko dziewięć punktów i wciąż walczy o utrzymanie. Co jest przyczyną, nie ukrywajmy, bardzo słabej postawy GKS Tychy?
Zrobiliśmy sporo zmian kadrowych. Dużo zawodników odeszło, przyszli nowi zawodnicy. Okres przygotowawczy dobrze przepracowaliśmy, choć przed pierwszymi meczami sytuacja kadrowa była zła. Taka jest nadal, bo tylko w meczu z Puszczą miałem do dyspozycji wszystkich zawodników. To ma ogromny wpływ na nasze wyniki, szczególnie, że w niektórych meczach nie graliśmy źle, ale nie punktowaliśmy.
Najgorsze, że jesienią nieco poprawiliśmy naszą sytuację, która ponownie jest trudna. Wiele różnych sytuacji się składa na to jak wygląda miejsce w tabeli.

20140322PF_LS039

Jan Żurek ciągle wierzy w swój zespół. (fot. Łukasz Sobala)

Miejsce jest fatalne, bo GKS ciągle balansuje nad przepaścią. To wywołuje niepokój kibiców, którzy nie wyobrażają sobie gry na nowym stadionie w II lidze.
Doskonale rozumiemy niepokój kibiców i działaczy, bo jest ogromny niedosyt. My również się martwimy, ale ja ciągle wierzę w ten zespół. Wykonaliśmy dużo dobrej pracy i z optymizmem patrzę na kolejne mecze. Naszym celem jest utrzymanie i wierzę, że to zrobimy. Mamy przed sobą sześć spotkań i musimy to zrobić.
Wystarczy spojrzeć na to ile punktów już zdobyliśmy. Jak przychodziłem GKS miał sześć punktów, teraz ma ich 30. Ale ta liga jest tak cholernie wyrównana i nieprzewidywalna, że o te punkty jest bardzo trudno.

Zdarzały się kolejki, gdzie GKS zdobywał punkt, bądź nawet przegrywał, a to i tak windowało zespół do góry.
Zgadza się, bo były różnice jednego punktu, bądź bilans bezpośredniego pojedynku. Straszny ścisk powoduje, że zdobycie punktu może dać wyjście ze strefy spadkowej. Jednak to jest za mało, my musimy wygrać jeszcze przynajmniej trzy spotkania, żeby mieć spokój.

20140309PF_LS122.JPG

Marcin Wodecki w końcówce sezonu ma pokazać na co go stać. (fot. Łukasz Sobala)

W walce o utrzymanie miały pomóc transfery. Jak trener je oceni? Wszyscy zdecydowanie więcej oczekiwali po np. Marcinie Wodeckim.
To nie jest tak, że mieliśmy koncert życzeń i dostawaliśmy każdego kogo chcieliśmy. Musieliśmy patrzeć na co nas stać. Trzeba też spojrzeć na to, że wzięliśmy zawodników z problemami. Gdyby Wodecki był dobry to by został w Górniku, a Zganiacz i Docekal w Piaście. Oni tam nie grali, byli odstawieni, a my mieliśmy okazję ich wziąć. Każdy zawodnik inaczej się asymiluje, jeden szybciej, drugi wolniej.
Wodecki trafił do nas niemal w ostatniej chwili i właściwie tylko ze Stomilem dobrze zagrał, a dopiero w tym tygodniu widzę zawodnika, jakiego znam z Górnika. Podobnie jest z resztą i wierzę, że wszyscy odnajdą formę i pomogą nam w walce o utrzymanie. Dzięki nim zmieniliśmy też taktykę, bo staramy się atakować. Zresztą broniąc się przed spadkiem nie możemy grać catenaccio (słynna gra defensywna Włochów – red.), tylko musimy grać ofensywnie. Liczę, że ci zawodnicy przez pryzmat doświadczenia i nie ukrywajmy sporych umiejętności nam pomogą.

Jakość na pewno poprawił Denis Popović. Tak samo w superlatywach można mówić o Pavolu Ruskovky’m, który jest niesamowitym walczakiem.
Każdy zawodnik jest inny, bo Zganiacz jest zawodnikiem defensywnym, który dużo biega. On nigdy nie strzelał dużo goli. Natomiast Popović ma też swoje problemy. Trafił do nas jak już graliśmy ligę. Chciałem go u nas, bo widziałem go na testach w Górniku Zabrze. Jednak Dennis trenował dużo sam gdzieś na Słowenii i to widać teraz na boisku. Jego sytuacja była na tyle zła, że myślał nawet nad zakończeniem kariery, dlatego namawiałem w klubie, żeby go ściągnąć.
Ruskovsky’ego też ciągle prześladuje jakiś niesamowity pech. Najpierw problemy ze stawem skokowym, gdzie nie było go przez miesiąc, a potem problemy żołądkowe. Ale ten chłopak daje inną jakość, a jego brak był odczuwalny.
Problemem GKS były ciągłe kontuzje, bo przecież długo nie mogłem korzystać z Zunicia, Bukowca, Igaza. Zresztą Marek nas strasznie martwi, bo ta kontuzja ciągle go prześladuje. Nie zapominajmy o Krajanowskim, który odniósł kontuzję w meczu w drugiej drużynie.
To wszystko wpływa na postawę zespołu i osiągane wyniki. Rzadko zdarzają się takie mecze jak z Puszczą, gdzie miałem najsilniejszy skład i mocną ławkę, ale wpływ na taki wynik (5:1 – red.) i grę miały te małe problemy kadrowe.

20140309PF_LS012.JPG

Trener GKS jest wdzięczny tyskim kibicom za wsparcie we wszystkich meczach. (fot. Łukasz Sobala)

A jak wygląda sprawa z młodymi zawodnikami ściągniętymi z Akademii? O ile Mateusz Grzybek gra w miarę dużo, tak pozostali prawie w ogóle..
Ściągałem zawodników z Akademii z myślą o ich rozwoju. Cały czas ich obserwuję i przygotowuję do gry w pierwszym zespole, nie tylko pod względem fizycznym, ale i motorycznym, psychicznym i taktyczno-technicznym. Liczę na tych chłopaków i gdybym miał do wyboru przygotowanego wychowanka i starszego gracza to postawiłbym na młodego. Oni są wierni i oddani klubowi, miastu, które ich wychowało, ale na ich grę trzeba poczekać. Jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie, żeby wzięli na barki ciężar gry, ale przed nimi jest przyszłość.
Druga sprawa jest taka, że musimy obronić zespół przed spadkiem, dlatego nie mogę rzucić tych młodych chłopców na tak głęboką wodę. Chciałbym jedynie zaapelować do kibiców, którym jestem niezwykle wdzięczny i dziękuję im, bo jeżdżą z nami wszędzie, wspierają nas, przeżywają te niepowodzenia, ale trzeba wierzyć w to utrzymanie.

GKS Tychy w ten najtrudniejszy okres ligi wstępuje w dobrej sytuacji kadrowej. Czego możemy się spodziewać w Płocku?
My wszędzie staramy się grać o trzy punkty i tam też wyjdziemy po trzy punkty. Tylko zwycięstwo da nam tego „kopa” w dalszej walce o punkty. Nawet w Bełchatowie chcieliśmy wygrać, ale wszyscy chyba podeszliśmy ze zbyt dużą bojaźliwością do lidera i uznaliśmy go za zespół nie do ogrania. Do tego straciliśmy po prostu głupie bramki..
Jednak biorąc pod uwagę układ tabeli i terminarz mamy dobry układ spotkań, bo gramy z zespołami będącymi w naszym zasięgu.

10006450_857550360938232_8669896640730201291_n

GKS uratował Denisa Popovicia przed zakończeniem kariery. (fot. Łukasz Sobala)

Z Okocimskim i Flotą GKS zagra u siebie..
To pojęcie „u siebie” jest tylko na papierze, bo my cały czas gramy na wyjeździe. Trenujemy na różnych boiskach, więc my ciągle jesteśmy gośćmi u siebie. W Jaworznie też nie trenujemy, więc nie znamy tego boiska.
U siebie byśmy byli gdybyśmy grali w Tychach, mieli większe wsparcie kibiców. To jest bardzo ważne dla zawodników w każdej dyscyplinie sportowej. Jest jak jest, bo stadion się buduje, a ja buduję zespół z myślą o kolejnych latach. Zdaję sobie sprawę, że rozpoczął się gorący miesiąc, ale ja wierzę, że utrzymamy tą ligę.