Piłkarze GKS Tychy kolejny raz nie byli w stanie wywalczyć kompletu punktów przed własną publicznością. Tyszanie tylko zremisowali ze Stomilem Olsztyn 2:2.

Przed meczem w roli faworyta stawiano GKS Tychy, który przed tygodniem ograł lidera na jego boisku 4:1. Tyszanie jednak pokazali, że tamten mecz był po prostu „wypadkiem przy pracy”.

GKS Tychy - Stomil Olsztyn

Przed meczem zawodnicy i trenerzy obu ekip uczcili minutą ciszy Andrzeja Biedrzyckiego – kierownika Stomilu, który przez tydzień walczył o życie, a w piątek zmarł. 50-latek był legendą olsztynian, a jego dwaj synowie kontynuują rodzinne tradycje. Biedrzycki w Stomilu rozegrał prawie 400 spotkań, a następnie pełnił funkcje kierownika, dyrektora sportowego i trenera.

Na boisku zawodnicy nie kalkulowali i chętnie atakowali bramkę rywala. Więcej okazji stworzyli sobie gospodarze, ale.. byli aż nadto nonszalanccy. Choć mecz lepiej rozpoczęli tyszanie, bo już w 6. min. Jakub Świerczok wywalczył rzut karny. Do piłki podszedł niezawodny Łukasz Grzeszczyk i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Gospodarze mieli kolejne okazje, ale Świerczok najpierw niczym junior w sytuacji sam na sam uderzył w słupek, a kilka min. później zamiast strzelać z linii pola karnego szukał dryblingu.

GKS Tychy - Stomil Olsztyn

Zmarnowane okazje lubią się mścić i goście doprowadzili do remisu. Po pół godz. gry Patryk Kun pokonał Pawła Florka. Taki obrót spraw mocno zaskoczył tyszan, którzy po zmianie stron znowu odważniej zaatakowali. Na efekty nie trzeba było długo czekać, bo w 47. min. grający w ochronnej masce Daniel Tanżyna uderzeniem głową skierował piłkę do bramki po dośrodkowaniu Grzeszczyka. Prowadzenia GKS jednak nie utrzymał.

Po nieco ponad godz. gry efektowną, „old schoolową” oprawę zaprezentowali kibice gospodarzy, przez co spotkanie zostało przerwane. Z młyna bowiem na murawę posypały się serpentyny uzupełnione konfetti. Przez to spotkanie zostało przedłużone aż o siedem min., a w czwartej min. doliczonego czasu gry z boiska został wyrzucony Mateusz Mączyński.

GKS Tychy - Stomil Olsztyn

GKS Tychy stracił bardzo ważne dwa punkty, głównie za sprawą Jakuba Świerczoka. Napastnik tyszan spokojnie mógł powtórzyć wyczyn z meczu z MKS Kluczbork i zdobyć hattricka. A jeśli nie, to mógł zaliczyć przynajmniej jedną asystę, ale wolał oddać niecelny strzał niż obsłużyć idealnie ustawionego Marcina Radzewicza.

GKS Tychy – Stomil Olsztyn 2:2 (1:1). Bramki: Grzeszczyk (7. – karny), Tanżyna (49.).
GKS: Florek – Grzybek, Boczek, Tanżyna, Szywacz – Gancarczyk (73. Pruchnik), Mączyński – Kowalski (88. Wróblewski), Grzeszczyk, Radzewicz (76. Błanik) – Świerczok.