Hokeiści GKS Tychy przełamali serię pięciu porażek z rzędu. Tyszanie jednak nie bez problemów wygrali na wyjeździe z KH Energą Toruń 6:5.

Zespół Andrieja Sidorienki jechał do Torunia po fatalnej serii pięciu porażek z rzędu. Tyszanie przez dwie tercje grali więcej niż przyzwoicie, jednak trzecia partia była koszmarna w wykonaniu GKS Tychy.

Na taflę „Trójkolorowi” wyszli mocno zmotywowani i już w trzeciej min. wyszli na prowadzenie. Na listę strzelców wpisał się Olli Kaskinen. Po nieco ponad dwóch minutach było już 0:2, a tym razem na liście strzelców pojawiło się nazwisko Bartłomieja Jeziorskiego. Tyszanin zza bramki wrzucił krążek w pole bramkowe, a ten odbijając się od obrońcy wpadł do bramki. Tyszanie byli wyraźnie rozpędzeni, a w 13. min. Oskar Jaśkiewicz podwyższył prowadzenie. Miejscowi mieli okazję do zmiany rezultatu, ale nie potrafili wykorzystać ponad dwóch minut gry w podwójnej przewadze.

Po przerwie pierwsi do głosu doszli miejscowi, którzy wykorzystali przewagę i zmniejszyli stratę po trzech min. gry. Chwilę po ich trafieniu GKS Tychy jednak ponownie wyszedł na trzybramkowe prowadzenie, a gola zdobył Ondřej Šedivý. W tej partii więcej goli nie padło, choć oba zespoły miały ku temu sporo okazji. To co najlepsze dla kibiców jednak przyszło w trzeciej tercji..

Mimo trzech bramek straty gospodarze pokazali charakter i po zmianie stron ruszyli do odrabiania strat. Po 72 sek. zdobyli drugiego gola, a po kolejnych 90 sek. wykorzystali przewagę i złapali kontakt z zaskoczonymi tyszanami. „Trójkolorowi” jeszcze nie zdążyli otrząsnąć się po utracie trzeciej bramki, a torunianie doprowadzili do remisu! Gospodarze zdobyli trzy gole w odstępie zaledwie dwóch minut!

Na tablicy wyników nic się nie zmieniało do 58. min. Wtedy to Jean Dupuy trącił krążek uderzony przez Alexandre Boivina kierując go do toruńskiej bramki. Miejscowi jednak znowu zdołali odpowiedzieć, a potrzebowali na to zaledwie 47 sekund. W regulaminowym czasie gry i dogrywce już wynik nie uległ zmianie, a do rozstrzygnięcia potrzebne były rzuty karne. W tych lepsi byli tyszanie.

KH Energa Toruń – GKS Tychy 5:6 (0:3, 1:1, 4:1, d. 0:0, k. 0:2)
0:1 Olli Kaskinen – Filip Komorski, Mateusz Gościński (02:53)
0:2 Bartłomiej Jeziorski (05:08)
0:3 Oskar Jaśkiewicz – Emil Bagin (12:15)
1:3 Illa Korenczuk – Mikałaj Syty, Kamil Kalinowski (22:43, 5/4)
1:4 Ondřej Šedivý – Kamil Wróbel, Filip Komorski (25:03)
2:4 Illa Korenczuk – Michał Zając (41:12)
3:4 Adrian Jaworski – Jakub Wenker (42:44, 5/4)
4:4 Niki Koskinen (43:07)
4:5 Jean Dupuy – Alexandre Boivin (57:58)
5:5 Illa Korenczuk – Elias Elomaa (58:45)
5:6 Roman Szturc (65:00, Karny decydujący)

GKS Tychy: T. Fučík – A. Younan, O. Kaskinen (2), O. Šedivý, F. Komorski, K. Wróbel – B. Ciura (2), B. Pociecha, R. Szturc, A. Boivin, J. Dupuy – E. Bagin, O. Jaśkiewicz, C. Mroczkowski, R. Galant (4), B. Jeziorski (2) – J. Bukowski, O. Bizacki, M. Gościński, F. Starzyński (2), S. Marzec.

Jeśli podobał Ci się tekst, możesz postawić mi wirtualną kawę. Dzięki niej podobnych materiałów będzie więcej.