Koszykarze GKS Tychy przypomnieli sobie o swojej specjalności – wygrywaniu po nerwowych końcówkach. Tyszanie po nerowej końcówce wygrali w Zgorzelcu po dogrywce 100:98.

W Zgorzelcu podopieczni Tomasza Jagiełki byli zdecydowanym faworytem, choć ostatnio ich forma nie była na wysokim poziomie. Duży wpływ na to miały ostatnie urazy podstawowych zawodników.

Początek starcia z PGE Turów należał do miejscowych, którzy w pierwszej kwarcie narzucili swój styl gry. Tyszanie nie byli w stanie utrzymać tempa rywali i na pierwszą przerwę schodzili przegrywając 19:28. Druga partia również nie należała do najlepszych w wykonaniu GKS. Chociaż wynik był bardziej na styku to miejscowi jednak powiększyli przewagę o kolejne cztery oczka.

Schodząc na przerwę „Trójkolorowi” przegrywali 34:47. W szatni musiało paść kilka mocnych słów, bo po zmianie stron gra tyszan odmieniła się. Dowodzeni przez Wielocha, Koperskiego i Stankowskiego goście zaczęli odrabiać straty i w trzeciej kwarcie zmniejszyli stratę o sześć oczek. Czwarta partia zapowiadała się więc bardzo interesująco i taka też była.

GKS Tychy zdołał odrobić stratę, choć gra była bardzo wyrównana. Tyszanie jednak dopięli swego i doprowadzili do dogrywki. Ta również była emocjonująca, a po nerwowej końcówce ostatecznie to GKS wygrał mecz 100:98.

PGE Turów Zgorzele – GKS Tychy 98:100 (28:19, 19:15, 13:19, 21:28, 17:19).
GKS: Wieloch 23 (4 asysty, 4 przechwyty), Koperski 20 (3 przechwyty, 6/6 za 1), Stankowski 19 (5 zbiórek, 8/9 za 2), Trubacz 14, Tyszka 10 (8 zbiórek), Krajewski 6 (12 zbiórek, 5 w ataku), Mąkowski 6, Chodukiewicz 6, Nowak.