Andrzej Kowalczyk zasłynął z bicia różnego rodzaju rekordów, które z pewnością nie są zaliczane do rutynowych. Tym razem postanowił pobić własny rekord w przepłyniętym dystansie w ciągu jednej doby.

Tyszanin lubuje się w biegach na dystansie ultra, a także lodowym pływaniu uczestnicząc m.in. w Mistrzostwach Świata czy Europy. Nietrudno więc było zgadnąć, że podejmie próbę poprawienia własnego rekordu w ilości przepłyniętych kilometrów w ciągu jednej doby. Tradycyjnie już połączył to z wsparciem jednej z tyskich organizacji.

Wybór padł na Fundację Śląskie Hospicjum dla Dzieci Świetlikowo, które samo zgłosiło się do tyszanina z prośbą o nagłośnienie organizowanej zbiórki. – Kiedy otrzymałem telefon od Pani Dagmary od razu się zgodziłem, ale uznałem że skoro rozmawiam z Miastem o całodobowym maratonie pływackim to projekt zadedykuję właśnie Hospicjum Świetlikowo. Cała reszta przebiegła błyskawicznie – mówi Andrzej Kowalczyk.

Początkowo maraton miał się rozegrać na miejskiej pływalni przy ul. Edukacji, ale.. – Biorąc pod uwagę rangę wydarzenia i organizację kwesty, postanowiliśmy spróbować powalczyć o organizację wydarzenia na Wodnym Parku Tychy, w którym zresztą trenuję i czuję się jak u siebie. Dzięki wstawiennictwu kilku osób szybko otrzymaliśmy zgodę i można było przejść do kolejnego etapu organizacji – dodaje tyszanin.

Kiedy sprawy organizacyjne zostały dopięte na ostatni guzik tyski sportowiec ekstremalny mógł skupić się na.. biciu rekordu. Sztuki tej dokonał, choć nie było o to łatwo bowiem Kowalczyk już w wodzie mierzył się z mnóstwem przeciwności. Największym okazała się być temperatura. – Po dziewiątej godzinie wyzwania, borykałem w wodzie z wychłodzeniem ciała, które sprawiło, że nie mogłem stawać nawet na łyka izo, bo od razu zaczynały się drgawki – opisuje tyszanin. – Do tego doszła zgaga, która zmusiła mnie do zmiany stylu nawrotów. Te zaś wywołały przeciążenie prawego nadgarstka.. – dodaje.

Ostatecznie Andrzej Kowalczyk w ciągu doby przepłynął 51,15 kilometra, czyli 2046 długości basenu! Najważniejszym jednak był aspekt poza sportowy – wsparcie Świetlikowa. A te sprzedało w trakcie wydarzenia 171 Świetlików, a ostatecznie udało się zebrać kwotę 11 812 zł!

Kowalczyk po odpowiednim czasie regeneracji wróci jednak do swojej sportowej rutyny. Ma już bowiem obrany kolejny cel. – Moim największym celem i marzeniem był start w najtrudniejszym ultratriathlonie w Europie – Hardej Suce. Podejmę to wyzwanie (wspólnie m.in. z innym tyszaninem – Robertem Rojkiem – przyp. red.) z wielką radością i pokorą – kończy Kowalczyk.

Jeśli podobał Ci się tekst, możesz postawić mi wirtualną kawę. Dzięki niej podobnych materiałów będzie więcej.