Atomówki GKS Tychy mają za sobą pierwszy mecz półfinałowy PLHK. Tyszanki jednak nie będą go miło wspominać, a w rewanżu czeka je trudne zadanie.

Tyszanki z pewnością nie były jednoznacznym faworytem półfinału, ale przebieg meczu mógł je postawić w tej roli. Przez większość spotkania gospodynie górowały nad rywalkami.

Katarzyna Frąckowiak otworzyła wynik spotkania w 15. min. dając znak gdańszczankom, że nie będą miały łatwo w tym starciu. Rywalki zdołały doprowadzić do remisu w 19. min. Jeszcze przed przerwą jednak Nicola Sosnowska ponownie wyprowadziła swój zespół na prowadzenie. W drugiej tercji mecz był bardzo wyrównany, a padł tylko jeden gol. Jego autorem była Frąckowiak w 37. min.

Także trzecią tercję doskonale rozpoczęły gospodynie, bowiem Sosnowska wykorzystała grę w przewadze swojego zespołu i pokonała bramkarkę rywalek. Prowadząc 4:1 wydawało się, że nic złego nie może stać się Atomówkom. W ich grze jednak coś się zacięło, a rywalki mając coraz więcej miejsca na lodzie zaczęły odrabiać straty. Nie pomógł nawet wzięty czas, ani przy wyniku 4:5 wycofanie bramkarki. Ostatecznie Stoczniowiec wygrał 6:4 i jedną nogą stanął w wielkim finale.

Tyszanki jednak stać na odrobienie strat w Gdańsku, gdzie na pewno o to powalczą. Rewanż rozegrany zostanie w sobotę (03.03.) o godz. 14.45.

Atomówki GKS Tychy – Stoczniowiec Gdańsk 4:6 (2:1, 1:0, 1:5).