Koszykarze GKS Tychy nie zdołali odrobić strat z pierwszego meczu o trzecie miejsce. Tyszanie wygrali rewanż w Łańcucie, ale zajęli ostatecznie czwarte miejsce w I lidze.

Zespół Tomasza Jagiełki choć nie zdołał odrobić strat z pierwszego meczu to sezon zakończył miłym akcentem. Żałować jedynie można, że nie udało się zająć trzeciej pozycji.

W Łańcucie GKS Tychy rozegrał bardzo dobre zawody, choć gospodarze od początku meczu pokazywali, że przewagi łatwo nie oddadzą, a parkiet jest ich atutem. Tyszanie jednak nie złożyli broni i skutecznie odpowiadali na każdą akcję Sokoła. Dobre zawody rozgrywał Karol Szpyrka, który w pierwszej połowie rzucił piętnaście punktów. Gospodarze jednak szybko brutalną grą wyeliminowali największe zagrożenie, a na przerwę schodzili prowadząc 45:39.

GKS TYCHY - MIASTO SZKLA KROSNO

Po zmianie stron tyszanie byli jeszcze bardziej zmotywowani i wraz z upływem czasu uzyskiwali przewagę nad Sokołem. Za pięć fauli parkiet musieli opuścić Tomasz Bzdyra i Wojciech Barycz, a do tego doszły rozcięta twarz Radosława Basińskiego i stłuczone udo Pawła Olczaka. Tomasz Jagiełka miał do dyspozycji tylko sześciu, ale bardzo zmotywowanych graczy.

Mimo problemów kadrowych po trzeciej kwarcie na tablicy widniał remis 63:63. Z dobrej strony pokazał się Wojciech Zub, a pod tablicami można było oglądać popisy Tomasza Deji i Piotra Hałasa. Ostatecznie GKS Tychy wygrał w Łańcucie 92:86 i zajął czwarte miejsce w lidze. Najlepszym zawodnikiem meczu został natomiast Tomasz Deja.

Sokół Łańcut – GKS Tychy 86:92 (22:16, 23:23, 18:24, 23:29).
Sokół Łańcut – Jakóbczyk 31 (4), Koszuta 14 (2), Czerwonka 13 (1), Klima 9, Kulikowski 9, Pisarczyk 5, Buszta 3 (1), Pławucki 2.
GKS Tychy – Deja 19 (2), Hałas 17 (3), Szpyrka 15 (1), Barycz 10 (2), Basiński 10 (2), Zub 6, Dziemba 6, Bzdyra 4, Markowicz 3, Piechowicz 2.