Koszykarze GKS Tychy rozegrali dobre spotkanie w Łańcucie, gdzie byli bliscy sprawienia niespodzianki. Jednak ostatecznie Sokół pokonał tyszan po dogrywce 77:76.

Faworytem pojedynku byli gospodarze, ale tyszanie jechali do Łańcuta podrażnieni ostatnią domową porażką z warszawską Legią. Dlatego też Sokół nie miał łatwej przeprawy.

Spotkanie od samego początku było bardzo wyrównane, a prowadzenie przechodziło z jednej na drugą stronę. Po pierwszej połowie to Sokół prowadził trzema oczkami. Jednak po trzeciej kwarcie zespół Tomasz Jagiełki odrobił stratę z nawiązką i prowadził jednym oczkiem.

10408545_989807754379158_6898338346163214043_n

Czwarta część była bardzo interesująca, a gospodarze pomimo jednopunktowej straty walczyli do końca. Sokół doprowadził do dogrywki, w której emocje sięgnęły zenitu. W tej części GKS prowadził nawet czterema punktami, które jednak roztrwonił, dzięki czemu do gospodarze wyszli na prowadzenie. 26 sek. przed końcem dogrywki Rafał Sebrala trafił dwa rzuty osobiste, ale piłkę meczową zmarnował Marcin Dymała i ostatecznie gospodarze zwyciężyli.

Sokół Łańcut – GKS Tychy 77:76 po dogrywce (16:15, 18:16, 14:18, 17:16, d. 12:11).
GKS Tychy: Basiński, Wróbel 5 (1 za 3), Deja 11, (3), Dymała 21 (2), Sebrala 12 (2) oraz Markowicz 6, Hałas 8 (2), Bzdyra 13 (1), Garbacz.