Derbowy pojedynek pomiędzy GKS Tychy i GKS Katowice rozczarował publiczność. Poziom spotkania był bardzo niski, ale dla tyszan najważniejsze było zdobycie kompletu punktów.

Derby przeważnie są bardzo ciekawym widowiskiem, ale na Stadionie Miejskim Tychy rozczarowały. Choć okazji podbramkowych było dość sporo, to samych celnych strzałów na bramkę jak na lekarstwo.

Od początku jednak przewagę mieli gospodarze, którzy chętniej atakowali bramkę katowiczan. Nic z tych ataków nie wynikało do 20. min. kiedy to płaskie dośrodkowanie Dawida Błanika przejął Kamil Zapolnik, ale był faulowany w polu bramkowym rywali. Sędzia bez wahania podyktował rzut karny, który pewnie wykorzystał Piotr Ćwielong.

Zespół Ryszarda Tarasiewicza poszedł za ciosem i pięć min. później powinien był prowadzić już dwoma bramkami. Po dośrodkowaniu Macieja Mańki do piłki najwyżej wyskoczył Marcin Biernat, ale uderzył… wzdłuż bramki. Bliski zdobycia gola był też Daniel Tanżyna, ale odbił piłkę piszczelem, która wróciła tam skąd była dośrodkowana.

Po zmianie stron obraz gry niewiele się zmienił, choć goście zaczęli szukać wyrównania. W 74. min. mieli dobrą okazję, ale piłka po ładnym uderzeniu z rzutu wolnego minęła okienko bramki Rafała Dobrolińskiego. Katowiczanie jednak podkręcali tempo, a pomóc im mogła sytuacja z 84. min. Wówczas Maciej Mańka z tyłu zaatakował rywala, za co ujrzał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Sytuacja była dość sporna, ale gracze GKS musieli sobie radzić w końcówce w osłabieniu.

Maciej Mańka derby zakończył czerwoną kartką. (fot. Łukasz Sobala)

Gracze GieKSy w końcówce rzucili się do odrobienia strat, ale mimo dobrej okazji w doliczonym czasie gry wynik nie uległ zmianie. GKS Tychy wygrał 1:0 zasłużenie, choć trzeba otwarcie przyznać, że zagrał bardzo słabo.

GKS Tychy – GKS Katowice 1:0 (1:0). Bramka: Ćwielong (23. – karny).
GKS Tychy: Dobroliński – Mańka (84. – cz.k.), Biernat, Tanżyna, Abramowicz – Matusiak, Bogusławski (74. Radzewicz) – Błanik, Grzeszczyk (84. Gancarczyk), Ćwielong – Zapolnik (90+1 Szumilas).