Remisem zakończyło się derbowe starcie pomiędzy GKS Tychy i Podbeskidziem Bielsko-Biała. Tyszanie prowadzili po dwóch golach Jakuba Świerczoka 2:1, ale nie utrzymali prowadzenia.

Piłkarze GKS Tychy chcieli wziąć rewanż na bielszczanach za porażkę przed własną publicznością. Faworytem potyczki jednak byli gospodarze, a dla tyszan każdy punkt jest na wagę złota.

Podbeskidzie Bielsko-Biala - GKS Tychy

Lepiej pojedynek rozpoczęli podopieczni Jurija Szatałowa. Po niespełna 120 sek. defensywa Podbeskidzia popełniła błąd, a Marcin Radzewicz dziubnął piłkę do Jakuba Świerczoka. Ten bez zastanowienia uderzył w długi róg otwierając wynik spotkania. Gospodarze szybko otrząsnęli się z szoku i odpowiedzieli po kwadransie gry. Wcześniej mogli zostać skarceni drugi raz, ale Świerczok chybił w dogodnej sytuacji. Nie pomylili się za to rywale, którzy po kontrze nie dali szans Pawłowi Florkowi.

Gospodarze przejęli inicjatywę, ale gola nie udało im się zdobyć. Byli bliscy szczęścia, ale ostatecznie na przerwę zespoły zeszły z remisem 1:1. Po zmianie stron nadal przeważali gracze Podbeskidzia, ale klarownych sytuacji nie potrafili sobie wypracować. Najwięcej emocji przyniosła końcówka spotkania. Najpierw GKS powinien otrzymać rzut karny za zagranie piłki ręką obrońcy rywala.

Podbeskidzie Bielsko-Biala - GKS Tychy

Tak się nie stało, ale w końcu gola zdobyli. Mateusz Grzybek wstrzelił piłkę w pole karne, gdzie Świerczok, dość przypadkowo, ale drugi raz wpisał się na listę strzelców. Prowadzenie chyba zaskoczyło zespół Jurija Szatałowa, który zbytnio się rozluźnił. Gospodarze natomiast jeszcze raz zaatakowali i wykorzystując juniorski błąd w kryciu obrońców GKS doprowadzili do remisu.

Podbeskidzie Bielsko-Biała – GKS Tychy 2:2 (1:1). Bramki: Świerczok 2.
GKS: Florek – Grzybek, Boczek, Tanżyna, Machovec – Mączyński (64. Gancarczyk), Pruchnik – Kowalski (85. Mańka), Grzeszczyk, Radziewicz – Świerczok.