Piłkarze GKS Tychy zakończyli oficjalne mecze przed własną publicznością w tym roku. Nie było ono jednak udane, bowiem Wigry Suwałki wygrywając 3:0 upokorzyli tyszan.

W tym spotkaniu to GKS Tychy był faworytem. Nie tylko ze względu na atut własnego boiska, ale i wyższe miejsce w tabeli. Tyszanie dodatkowo musieli pokazać, że ostatnie wyniki były wypadkiem przy pracy.

Boisko jednak udowodniło, że w Tychach złą passę notują nie z przypadku. Brak pomysłu na grę, mnóstwo niedokładności i pełna dominacja przyjezdnych. Cała jesień w wykonaniu GKS Tychy jest rozczarowująca, a mecz z Wigrami był idealnym jej podsumowaniem. Goście od początku do końca spotkania dominowali i wykorzystali trzy okazje podbramkowe. Tyszanie mieli ich niewiele, a najlepszą zmarnował Daniel Tanżyna.

Taki występ tylko spotęgował frustrację tyskich kibiców, którzy szydzili ze swoich pupili. Na trybunach można było usłyszeć m.in. hiszpański „ole”, a zagrania do Rafała Dobrolińskiego skwitowane były oklaskami. Zawodnicy usłyszeli też, że hańbią barwy klubu, robią pośmiewisko z fanów, a także najdosadniejsze „Nie chce się grać, to spier…”.

W sobotnie popołudnie na Stadionie Miejskim Tychy zawiedli nie tylko zawodnicy. Przy podawaniu liczby widzów na tablicy świetlnej wyświetliły się.. cztery zera. Nie można również zapomnieć, że pojedynek obejrzała najniższa frekwencja – 2285 widzów.

GKS Tychy – Wigry Suwałki 0:3 (0:2).
GKS: Dobroliński – Mańka, Biernat, Tanżyna, Abramowicz – Matusiak (46. Bogusławski), Łuszkiewicz (90. Kaczmarczyk) – Błanik, Ćwielong (80. K. Piątek), Zapolnik – Fidziukiewicz.