JUW-e Tychy nie otrząsnął się po środowym spotkaniu w Woli. Tyszanie zaliczyli wpadkę przegrywając z LKS Wisła Wielka 1:4, choć wynik mół być zdecydowanie wyższy.

Tyszanie spodziewali się trudnego pojedynku, ale na pewno nie aż tak. LKS Wisła Wielka u siebie m.in. pokonał już siódemkę Tychy 13:2! Tyszanie jednak „przeszli obok meczu”.

Gospodarze już w 1. min. wykorzystali nieporozumienie między zawodnikami JUW-e i otworzyli wynik spotkania. Tyszanie dążyli do zdobycia wyrównującego gola, ale nic im nie wychodziło. Drugi gol był efektem kolejnego nieporozumienia, tym razem Szymona Kwiatkowskiego z obrońcą. Sędzia podyktował rzut wolny pośredni, a piłka uderzona z niego najpierw trafiła w poprzeczkę, a następnie w głowę zawodnika gospodarzy i wpadła do bramki. W doliczonym czasie gry LKS wykorzystał kolejny błąd tyszan. Kwiatkowski skapitulował po strzale z jedenastu metrów, gdzie rywal miał zbyt dużo wolnego miejsca.

Po zmianie stron nawet podwójna wymiana zawodników nie wpłynęła na grę tyszan. Optyczna przewaga niewiele przynosiła, a próby rozgrywania piłki kończyły się kontratakami gospodarzy. W 63. min. jednak zespół Grzegorza Broncla zdobywa gola, wykorzystując nieporozumienie w szeregach obronnych LKS. Na listę strzelców wpisał się Krzysztof Firlej. Kiedy wydawało się, że tyszanie będą szukali kontaktowej bramki gospodarze zdobyli czwartego gol przekreślając szanse JUW-e na korzystny wynik.

Za tydzień podopieczni Grzegorza Broncla będą mieli idealną okazję do rehabilitacji. Zagrają bowiem z LKS Goczałkowice Zdrój, który w weekend także niespodziewanie stracił punkty.

LKS Wisła Wielka – JUW-e Tychy 4:1 (3:0). Bramka: Firlej.
JUW-e: Kwiatkowski – Mikolasz, Nyga (46. Pomietło), Kryla, Kościan – Szczepanek (46. Łatka), Rafał Kaczmarczyk (60. Wagstyl), Czarnecki, Leśniewski – Filej, Wendreński.