Sukces rodzi się w bólach, ale piłkarze GKS Tychy przy pierwszej wygranej w tej rundzie niezwykle mocno cierpieli. Ostatecznie tyszanie jednak pokonali MKS Kluczbork 4:2.

Sobotnie spotkanie dla obu ekip było starciem o „sześć punktów”. Na boisku mierzył się bowiem przedostatni z ostatnim zespołem, a tyszanie musieli wygrać żeby nie powiększać straty do miejsc dających utrzymanie.

GKS Tychy - MKS Kluczbork

Od początku przewagę optyczną mieli gospodarze, choć w ich grze wciąż brakowało ładu. Po kwadransie gry powinni byli objąć prowadzenie, ale wyśmienitą okazję zmarnował Jakub Świerczok, a dobijający piłkę Maciej Mańka był na pozycji spalonej. Ta sytuacja się zemściła i w 26. min. goście wyprowadzili kapitalną kontrę, po której objęli prowadzenie.

Sześć min. później jednak ponownie był remis. Łukasz Grzeszczyk oddał piękny strzał z rzutu wolnego i pokonał bramkarza rywali. Kiedy wydawało się, że tyszanie złapali odpowiedni rytm gry to przyjezdni zadali drugi cios. Kolejny szybki kontratak dał im drugiego gola i prowadzenie do przerwy.

GKS Tychy - MKS Kluczbork

Drugą część gry zespół Jurija Szatałowa jednak rozpoczął idealnie. Po 120 sek. sędzia podyktował rzut karny dla gospodarzy, którego na gola zamienił Jakub Świerczok. Bramkarz gości był bliski obrony strzału, który jednak był zbyt mocny i rozpoczął show tyskiego napastnika. Krnąbrny atakujący w 66. min. wykorzystał dokładne podanie Grzeszczyka i strzałem do pustej bramki wyprowadził GKS na prowadzenie. W końcówce wykorzystał jeszcze sytuację sam na sam i ustrzelił hattricka. Goście jeszcze mogli zmniejszyć rozmiar porażki, ale piłka po strzale z rzutu wolnego trafiła w poprzeczkę.

GKS Tychy – MKS Kluczbork 4:2 (1:2). Bramki: Świerczok 3, Grzeszczyk.
GKS Tychy: Florek – Grzybek, Boczek, Tanżyna, Mańka, Kowalski (72. Tornros), Bukowiec (39. Mikołajewski), Pruchnik, Grzeszczyk, Radzewicz (85. Szumilas), Świerczok.